05 czerwiec 2018

Operacja „Most I” w świetle źródeł archiwalnych zgromadzonych w Studium Polski Podziemnej

« Wróć | Drukuj

Utrzymywanie stałej łączności z Rządem Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie stanowiło dla władz Polskiego Państwa Podziemnego sprawę najwyższej wagi. Dopóki siedziba Rządu mieściła się w Paryżu, dopóty nie było większych problemów z jej prowadzeniem. Sytuacja zmieniła się po kapitulacji Francji, kiedy emigracyjne władze ewakuowano do Londynu. Utrzymywanie łączności z Rządem natrafiało na coraz liczniejsze trudności. Nie bez znaczenia był fakt, że droga kurierska z Polski do stolicy Albionu trwała od kilku tygodni do kilku miesięcy. Straty w ludziach były znaczne. Już w kwietniu 1940 roku płk. Stefan Grot-Rowecki, Komendant Główny Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) w meldunku do gen. Sosnkowskiego wysunął koncepcję lądowania samolotów na odpowiednio wybranych i przygotowywanych prowizorycznie lotniskach w Kraju. Równocześnie zarządził poszukiwanie placówek łączności z lotniskami na terenie woj. kieleckiego, krakowskiego oraz częściowo warszawskiego celem umożliwienia zrzucania poczty oraz sprzętu1. Idea wywołała liczne wątpliwości zarówno wśród władz angielskich, jak i polskich. Argumentowano, że takie operacje niosły ze sobą znaczne ryzyko oraz niebezpieczeństwo ze względu na dużą odległość dzielącą bazy brytyjskie od Polski, a także znikomą liczbą samolotów o krótkim starcie i dalekim zasięgu, jaką dysponowali Brytyjczycy na początku wojny. Przez następne miesiące trwała wymiana depesz pomiędzy gen. Grotem-Roweckim, a Londynem. Przedstawiano w nich różne warianty lotów dwustronnych. Dowódca Armii Krajowej (AK) w depeszy z 7 maja 1942 roku wystąpił z propozycją lotów ze Szwecji lekkich samolotów pasażerskich2. Idea generała była niemożliwa do zrealizowania ze względu na neutralność Szwecji. Władze brytyjskie rozważały zaś wysłanie do Polski wodnopłatowca typu „Catalina”. Również i ta koncepcja upadła ze względu na mały zasięg samolotu oraz wymagane warunki wodowania. Latem 1943 roku władze angielskie wydały zgodę na wykonanie operacji lotniczej dwustronnej z Zachodu do Polski. Akcji nadano kryptonim „Wildhorn”. Pierwszy Most planowano przeprowadzić w październiku 1943 roku. Ze względu jednak na złe warunki techniczne oraz atmosferyczne operację odroczono do wiosny 1944 roku3. Do akcji przeznaczono samoloty typu „Dakota”. Ich wymagania lotnicze były o wiele skromniejsze, aniżeli maszyn poprzednio branych pod uwagę. Zaopatrzono je w reflektory oraz przystosowano do zabierania dużej ilości paliwa, wystarczającego na lot na trasie Włochy-Polska, liczącej około 2500 km4. Do realizacji operacji wymagano lądowiska o długości 1000 metrów oraz szerokości 200 metrów bez przeszkód terenowych5.

Na miejsce lądowania wybrano tereny pod Bełżycami w Lubelskiem. Wpływ na decyzję miał fakt, że noce stawały się coraz krótsze. Organizatorom operacji „Most” zależało na tym, aby skrócić czas lotu nad obszarami zajętymi przez Niemców. Maszyna startowała z Włoch, a Bełżyce ze wszystkich proponowanych lądowisk były wysunięte najbardziej na południe. Należy zaznaczyć, że przeprowadzenie operacji wymagało długiej oraz żmudnej organizacji. Lądowanie alianckiego samolotu w okupowanej Polsce wiązało się z pracą wielu ludzi. Konieczne było wyznaczenie kilku lądowisk, aby w wypadku zagrożenia jednego, operację przenieść na drugie. Wymagano również stałego badania jego stanu nawierzchni, wyposażenia w odpowiednie sygnały świetlne oraz zgromadzenia oddziałów ubezpieczających. Bezwzględną zasadą było utrzymanie całości operacji w jak największej konspiracji. W Wydziale Lotniczym Komendy Głównej Armii Krajowej (KG AK) utworzono specjalną komórkę dla operacji „Mostów”, której szefem został mjr. pil. Bolesław Dorembowicz ps. „Styka”. W wojskowej bazie lotniczej w Brindisi w Apulii na południu Włoch zorganizowano bazę przerzutową o kryptonimie „Elba”. Dysponowała specjalną radiostacją noszącą nazwę „Jutrzenka”, którą przeznaczono dla radiowej obsługi „Mostów”. Zakonspirowana radiostacja na wyznaczonym lądowisku podawała jej komunikaty meteorologiczne oraz informacje o jego stanie nawierzchni. Zawiadamiała również lotnisko o wystartowaniu „Dakoty” do Polski. Potwierdzeniem startu samolotu z Włoch do Polski były ponadto kody muzyczne nadawane w dniu operacji przez Polskie Radio w Londynie. 15 kwietnia 1944 roku w godzinach popołudniowych na falach eteru zabrzmiała „Koło mego ogródeczka, rosła sobie jabłoneczka”. Był to sygnał stolicy Albionu o przygotowaniu samolotu do startu. Wieczorem 15 kwietnia 1944 roku melodię powtórzono, co oznaczało, że należało się go spodziewać w Kraju około pierwszej w nocy. Całością akcji przyjęcia samolotu kierował szef Referatu Lotniczego Komendy Okręgu Armii Krajowej w Lublinie kpt. pil. Janusz Mościcki. O godzinie 22 zgromadził w plebanii kościoła parafialnego w Bełżycach delegatów z Komendy Głównej AK oraz z Delegatury Rządu, których poinformował, że o 23 nastąpi wymarsz na lądowisko o kryptonimie „Bąk”. Akcję osłaniali żołnierze z Armii Krajowej oraz z oddziałów partyzanckich „Nerwy”, „Rysia”, „Szarugi” i „Zapory”. Były ugrupowaniami odpowiednio wyekwipowanymi oraz o dużym doświadczeniu bojowym.

W składzie pięcioosobowej delegacji6 przedstawicieli Polskiego Państwa Podziemnego wysłanej pierwszym lotem dwustronnym znalazł się Andrzej Pomian [właściwie Bohdan Sałaciński]. W styczniu 1944 roku gen. Tadeusz Bór-Komorowski powierzył mu misję przedstawienia Naczelnemu Wodzowi gen Kazimierzowi Sosnkowskiemu aktualnej sytuacji politycznej oraz usprawnienia propagandy londyńskiej w sprawach Kraju. Przed wyjazdem Pomian spotkał się również z szefem Biura Informacji i Propagandy Armii Krajowej (BIP KG AK) płk. Janem Rzepeckim, który powierzył mu dwie inne sprawy do wykonania7. Pierwsza dotyczyła gen. Stanisława Tatara8, szefa Oddziału III Operacyjnego Sztabu KG AK, który od drugiej połowy 1943 roku przejawiał pogląd, że należy szukać porozumienia z Związkiem Sowieckim bez porozumienia z Rządem RP w Londynie. Tą opinię nie tylko rozpowszechniał w referatach wygłaszanych w Komendzie Głównej AK, ale także w licznych rozmowach z oficerami. Wobec jego defetystycznej działalności gen. Bór-Komorowski podjął decyzję o wysłaniu go do Londynu. Wobec Naczelnego Wodza to właśnie Pomian, a nie gen. Tatar miał reprezentować stanowisko KG AK wobec Związku Sowieckiego. Mimo ostrzeżeń „Dowmuntta” we Włoszech, gen. Sosnkowski mianował go zastępca szefa sztabu do spraw Kraju.

Podczas spotkania z Pomianem płk. Rzepecki wręczył mu kartkę z następującą treścią „Nasz Kościuszko do chrzanu. Zróbcie wszystko, aby go zamienić”. Podpisał ją „Antoni”. Powyższą kartkę Pomian miał wręczyć w Londynie płk. Franciszkowi Demlowi, pełniącego funkcję szefa Oddziału III Operacyjnego Sztabu Naczelnego Wodza (SNW). Pseudonim „Antoni” nosił zaś płk. Kazimierz Iranek-Osmecki, szef Oddziału II KG AK. Zarówno płk. Demel, jak i płk. Iranek-Osmecki byli dawnymi legionistami oraz zagorzałymi piłsudczykami. Pomian nie wiedząc jakie imię nosi dowódca Armii Krajowej, nie mógł posiadać wiedzy, że spisek wymierzony był wobec gen. Borowi-Komorowskiemu9. Niemniej uznał, że sytuacja jest na tyle poważna, iż nie wręczył karteczki adresatowi. „Dowmuntt” zdecydował się pokazać ją wpierw gen. Tatarowi i dopiero za jego zgodą przekazał ją płk. Demlowi. Ostatecznie nie dopuszczono do eskalacji spisku wymierzonego wobec gen. Borowi-Komorowskiego . Warto zaznaczyć, że jego faktycznym jego inicjatorem był płk. Rzepecki o czym świadczyć mogą następujące słowa:

„13 kwietnia [1944 r.] musiałem wydrukować rozkaz Bora, w którym witał on (nie wcielone jeszcze!) NSZ w szeregach AK i podkreślał «wartościowy wkład ideowy», jaki do nas wnoszą. Można było oszaleć! A że właśnie miał odlatywać do Londynu referent BIP Bohdan Sałaciński, więc prosiłem go, by usiłował poufnie dotrzeć do ministra obrony narodowej i przedstawić mu mój pogląd na katastrofalną, moim zdaniem, sytuację polityczną u nas (generał Kukiel10 był zawsze antysanatorem, „sikorszczykiem" i znał mnie dobrze). Na domaganie się przez Sałacińskiego jakiegoś dyskretnego dowodu dla Kukiela, że będzie mówił w moim imieniu, dałem mu łatwą do zniszczenia karteczkę z własnoręczną notatką (…)”11.

Pomian po latach wspominał, że na chwilę rozpoczęcia operacji „Most I” czekano sześć tygodni. W miasteczku Bełżyce po raz pierwszy pojawił się już 6 marca. Część osób zatrzymało się u miejscowego sołtysa, reszta zaś na plebani. Warunki atmosferyczne były kiepskie, a roztopy spowodowały opóźnienie operacji, aż do czasu uzyskania odpowiedniej nawierzchni. Powyższe czynniki przyczyniły się do wydania rozkazu o powrocie do Warszawy. Pod Bełżyce Pomian i reszta delegatów wróciła tydzień później. Aliantom zależało na jak najszybszym odebraniu materiałów wywiadowczych zawartych w poczcie przeznaczonych dla Londynu. Najprawdopodobniej z tego też względu termin operacji przyśpieszono.

Operacja „Most I” była doskonale zorganizowana i odbyła się z błyskawiczną sprawnością. Samolot wylądował w nocy z 15 na 16 kwietnia 1944 roku o godzinie pierwszej w nocy. Jego załogę stanowili por. pil. Ted Harrod z Wielkiej Brytanii, oficer łącznikowy kpt. pil. Bolesław Korpowski12 oraz nawigator Jack Willcock z Walii. Oprócz nich na pokładzie znajdowali się rtm. Narcyz Łopianowski ps. „Sarna” oraz ppor. broni pancernej Tomasz Kostucha ps. „Bryła”, których skierowano do Warszawy. Z Brindisi przywieziono ponad 60 tysięcy dolarów, specjalne pasy z pieniędzmi dla Delegatury Rządu na Kraj, pocztę, instrukcje, sprzęt fotograficzny oraz kapsułki z trucizną. Z Polski zabrano pocztę kurierską, sztandar haftowany darowany Brygadzie Spadochronowej na Zachodzie oraz materiały wywiadowcze dotyczące niemieckich rakiet V-1 i V-2. Te ostatnie umieszczono w postaci mikrofilmów. Ukryto je w przedmiotach osobistego użytku takich jak: mydło do golenia, szczotka, ubrania. Część z nich umieszczono również w książeczce do nabożeństwa oraz w tomiku „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza13. Wysłany sztandar miał ciekawą historię. Wykonały go jesienią 1942 r. mieszkanki Warszawy. Sztandar przeznaczono dla I Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Stanisława Sosabowskiego14. Start do lotu powrotnego odbył się w zaledwie 10 minut po wylądowaniu. Pomian wspominał:

„Po dziesięciu minutach byliśmy już w powietrzu. Dopiero później mieliśmy się dowiedzieć od pilota, że z powodu rozmiękłego gruntu aparat oderwał się od ziemi tuż przed lasem i z trudem uniknęliśmy zderzenia z czubami drzew” 15.

Dalsze niebezpieczeństwo przed załogą Dakoty pojawiło się nad Węgrami, gdy Niemcy z brzegów Dunaju otworzyli ogień. Rankiem 16 kwietnia 1944 roku samolot wylądował w Brindisi. Bezpośrednio przed akcją „Most I” dowódcy oddziałów partyzanckich ochraniających przebieg operacji przestrzegali mieszkańców Matczyn o ryzyku represji na lokalnej społeczności ze strony okupanta niemieckiego. Tylko część mieszkańców w trakcie trwania operacja skryła się w pobliskich lasach. Akcja „Most I” odbyła się bez kontaktu z Niemcami. Nawet załoga pobliskiej wieży obserwacyjnej nie zorientowała się, że tuż obok wylądował angielski samolot. Niemcy co prawda w następnych dniach natrafili na ślady lądowania maszyny, uznali ją jednak za radziecką. W wyniku przeprowadzonej operacji „Most I”, kilku mieszkańców Matczyn osadzono w siedzibie Gestapo na lubelskim zamku.

Przeprowadzenie operacji „Most I” było bez wątpienie sprawą bez precedensu w okupowanej Polsce. Dowiodła nie tylko doskonałej organizacji konspiratorów, ale także skutecznej współpracy lokalnej społeczności z Armią Krajową. Kpt. pil. Korpowski w raporcie z operacji „Most” napisał: „(…) organizacja na ziemi nadspodziewanie dobra w tamtejszych warunkach”16. W depeszy do „Lawiny” z 6 maja 1944 roku donoszono z kolei: „dodatni wynik operacji zawdzięczać należy wyjątkowo sprawnej i wykwalifikowanej załodze oraz wysokim walorom maszyny17”. W Londynie 26 kwietnia 1944 roku załogę „Dakoty” udekorował gen. Sosnkowski18. Dzięki skuteczności operacji jeszcze dwukrotnie w 1944 roku przeprowadzono akcję szybkiego, bezpośredniego przerzutu ludzi i materiałów drogą powietrzną. Nie bez znaczenia było również jej duże znaczenie moralne dla społeczeństwa polskiego.

PRZYPISY

  1. Studium Polski Podziemnej w Londynie [dalej cyt. SPP], Oddział VI Sztabu NW [dalej cyt. Oddział VI], Mosty-depesze, Łączność lotnicza dwustronna –„Mosty”, sygn. A/429.
  2. Ibidem, Depesza nr 395 z 7 maja 1942 r., sygn. A/429.
  3. K. Bieniecki, Lotnicze wsparcie Armii Krajowej, Warszawa 2005, s. 177.
  4. T. Bór-Komorowski, Armia Podziemna, Londyn 1989, s. 165.
  5. SPP, Kolekcja Tadeusz Żenczykowski, „Mosty” lotnicze, S. Wojtkiewicz, Pierwsza „Operacja Most”, „Życie Warszawy”, 5-6 I 1958 r., sygn. 32/17.
  6. Oprócz Pomiana w delegacji znaleźli się również: gen. Stanisław Tatar ps. „Tabor”, płk. Ryszard Dorotycz-Malewicz ps. „Strzemię”, por. Zygmunt Berezowski ps. „Redaktor” oraz Stanisław Ołtarzewski ps. „Stefan Stanisławski” za: SPP, Radio Wolna Europa, T. Zawadzki, Audycja RWE z 26 XII 1958 r., sygn. Kol. 41, zob. także Ibidem, Oddział VI, Mosty-depesze, Depesza „Lawiny” z 19 kwietnia 1944 r., sygn. A/429.
  7. A. Ziółkowska-Boehm, Amerykanie z wyboru i inni, Warszawa 1998, s. 174.
  8. A. K. Kunert, Słownik biograficzny konspiracji warszawskiej 1939-1944, T. I., Warszawa 1987, s. 153-155.
  9. Szerzej o spisku wobec gen. Bora-Komorowskiego: A. Fitowa, Wywiad KG AK i polityka krajowa NW gen. Kazimierza Sosnkowskiego w 1944 r. w świetle listu Kazimierza Iranka-Osmeckiego, „Dzieje Najnowsze”, 1997, nr 29/3, s. 198-199.
  10. Kartkę przeznaczono nie dla gen. Kukiela, jak twierdził płk Rzepecki, lecz dla płk. Franciszka Demla, który był przyjacielem płk. Iranka-Osmeckiego.
  11. J. Rzepecki, Wspomnienia i przyczynki historyczne, Warszawa 1956, s. 278
  12. Po Kanadyjczyku wyszedł z samolotu ktp. pil. Korpowski. Warto przytoczyć fragment relacji Mościckiego: „(…) Ten rzuciwszy tylko okiem na nas, otaczających go kołem, ukląkł na ziemi, pocałował ją i zwracając na nas załzawione oczy powiedział »Nie dziwcie się chłopcy, myśmy tak się stęsknili za tą polską ziemią. Chcę jej trochę wziąć na grób gen. Sikorskiego i groby kolegów«. Co powiedziawszy zaczął palcem rwać ziemię i kłaść w kieszeń kombinezonu, znajdującą się z przodu na wysokości uda. Przyznam się, że i mnie łzy w oczach stanęły” za: SPP, Kolekcja Tadeusz Żenczykowski, „Mosty” lotnicze, J. Mościcki, Kryptonim „Most”, „WTK”, 24 XI 1974 r., s. 6, sygn. Kol. 32/17.
  13. Ibidem.
  14. Sztandar wręczył I Samodzielnej Brygadzie Spadochronowej 15 czerwca 1944 roku prezydent RP Władysław Raczkiewicz w miejscu pobytu sztabu brygady w Cupar w Wielkiej Brytanii.
  15. SPP, Kolekcja Tadeusz Żenczykowski, „Mosty” lotnicze, A. Pomian, Pierwszy Most, sygn. Kol. 32/17.
  16. Ibidem, Oddział VI, Mosty-depesze, Raport kpt. pil. Korpowskiego Bolesława z lotu na bajor „Bąk” dnia 15 na 16 kwietnia 1944 r., sygn. A/429.
  17. Ibidem, Oddział VI, Mosty-depesze, Depesza „Turskiego” [gen. Tatara] do „Lawiny” [gen. Bora-Komorowskiego] z 6 maja 1944 r., sygn. A/429.
  18. K. Sosnkowski, Materiały historyczne, Londyn 1966, s. 173-174.

 

 

Zobacz także

Pobierz ten tekst w PDF:
  • Trzeskowska-Karolina_MOST_I_-_dokumenty_SPP_Londyn.pdf
  • W tej samej kategorii
  • Armia Krajowa - artykuły
  • Tags: Karolina Trzeskowska | Operacja Most I

    Socjal

    Studium Polski Podziemnej w Londynie

    Mapka spp londyn

    Studium Polski Podziemnej
    11 Leopold Road
    London W5 3PB
    United Kingdom

    T: +44 (0)20 8992 6057

    Pomóż Studium!

    Studium jest instytucją pożytku publicznego (Charity) utrzymującą się głównie z donacji.

    Będziemy wdzięczni za każdą pomoc!
    Z góry dziękujemy!

    PRZEKAŻ DAROWIZNĘ
    Prosty i bezpieczny system PayPal